sobota, 30 marca 2013

Easter in Australia

Tak. Jak trzeba to można, czyli nasz stół wielkanocny
 Hej wszyscy, którzy (jakże ciężko mi w to uwierzyć) cały czas czytacie tego bloga!

Nadszedł czas wielkanocny. Tu, w Australii to niesamowicie dziwne dla mnie święto, ponieważ. W piątek jest święto publiczne. Nikt nie pracuje, wszystko jest zamknięte. Sobota jest jak zwykła sobota, a poniedziałek, to się okaże. Problem jednak w tym, że kogo nie zapytałam, nie jest w tym kraju katolikiem... a jeśli jest, to nie za dużo go te święta obchodzą... to bardziej okazja do wolnego, a Australijczycy uwielbiają wszelkiego rodzaju holidejs...

Ja niestety musiałam pracować wczoraj, jak i jutro (Tak, w wielkanoc!), w związku z tym śniadnie wielkanocne zjedliśmy dziś. W zasadzie śniadanie, owszem, zjedliśmy rano, testując potrawy, które przygotowaliśmy na wieczór, gdzie zaprosiliśmy paru znajomych. Sama byłam w szoku, ale wyszło całkiem nieźle, a przynajmniej tak mówią!:) zresztą, zobaczcie na zdjęcie! jak na pierwsze przyrządzone samodzielnie potrawiska całkiem nieźle, prawda?:)

A do tego towarzystwo nam się udało, moje francuskie współlokatorki dobrze dogadały się ze znajomymi i atmosfera była przednia.
Tym to więc sposobem przeżyliśmy wielkanoc nie dość że wcześniej w związku z przesunięciem czasu, to w związku z innymi czynnikami.

A dla Was wszystkich, Kochani, najcieplejsze życzenia, bo, mimo jesieni, u nas nadal cieplutko, i to właśnie ciepło na Święta Wam wysyłam bo, jak mniemam, Wam się bardziej przyda. Oby u Was było bardziej spokojnie, dostojnie i rodzinnie:)
A bo jak skończyło się przygotowywć to się chciało zrobić zdjęcie i te dwie przylazły;)

niedziela, 17 marca 2013

Zjeść kangura?

To jakaś masakra. Nie wyobrażałam sobie i do tej pory jest to dla mnie niepojęte...
Niemniej, w supermarketach można znaleźć dział z mięsem tych biednych, umiłowanych przeze mnie stworzeń, które zostały brutalnie zamordowane i pocięte przez nieznające litości podłe istoty ludzkie.

Nie ma co ukrywać, że z wielką ochotą osoby, które zajmują się tego typu wytworami, jak i te, które gustują w tego rodzaju mięsiwie, z wielką ochotą urządziłabym w podobny sposób. Przecież planeta nam się przeludnia, ludzie niszczą dobra naturalne naszej planety, jesteśmy intruzami, należy zminimalizować ilość pasożytów. Tak więc może ma ktoś ochotę spróbować ludziny?

Krąży plotka, że Australijczycy gustują w tego typu mięsie. Otóż, całe szczęście, dowiedziałam się ostatnio, iż jest to kompletna bzdura, no, może niektórzy i lubią, ale w głównej części mięso to produkowane jest dla turystów. To wcale nie poprawia mojego zbulwersowania w tym temacie. Zginąć, by być atrakcją dla turystów? Gorzej niż masakra.

Mój dobry znajomy Czech tutaj spotkany o mało co przestał być moim znajomym przez swoje zapędy do próbowania nowości. Jeśli jesteście ciekawi rodzimych produktów, jedzcie sobie Vegemite i zostawcie biedne kangury w spokoju!!!

To tyle jeśli chodzi o mnie w tym temacie.

 :)