czwartek, 19 września 2013

ach ta dzisiejsza młodzież... :)

Dwa problemy na dziś.
Ja nie uważam, że polska młodzież jest jakaś wybitna. Owszem, wręcz przeciwnie, czuję, jak z pokolenia na pokolenie stajemy się coraz bardziej ograniczeni. I nie chodzi tylko o udogodnienia, które dostarcza nam technologia. Moje zdanie jest, że można wykorzystać ową do wzrostu swojego potencjału, a nie na odwrót.
Tym niemniej. Polska młodzież wydaje mi się teraz wyjątkowo ambitna, dobrze wykształcona i pracowita:) Wystarczy porównać  z australijskimi uczniakami. Mają przepiękne, zabytkowe budynki szkolne, urocze mundurki, generalnie, mieszkają w niemal najlepszym środowisku do rozwoju, jakie istnieje (wiemy jak jest, Melbourne po raz kolejny zostało najlepszym miastem na świecie:)
A tu proszę. Większość to zbuntowane dziwolągi...aż przykro mi to mówić. Nie jest trudno rozpoznać asutralijkę na ulicy:) zazwyczaj będzie miała jakiś dziwny kolor na głowie (i pisząc dziwny mam serio na myśli dziwny, nie tylko rudy, ale zielony, niebieski, pomarańczowy, tęczowy czy niewiadomojaki), który idealnie komponuje się z dziwną, często asymetryczną fryzurą. Strój zazwyczaj przypomina zbuntowane lata 70-80-te, coś musi być koniecznie podarte, jak spódnica, to taka, która czasem przykrywa co trzeba, a czasem nie;) Do tego zazwyczaj będą jakieś trapery czy inne zamknięte buty.
Ale to tylko wygląd. Może to najnowszy tręd mody, który po prostu przeoczyłam, nigdy nie starałam się za nim nadążać.
Ale język. To co innego.
I tu drugi problem.
Wspominałam już kiedyś, że Ausralijczycy niezbyt interesują się tym, co dzieje się poza krajem. Tak, trzeba przyznać, że świat też nie za bardzo interesuje się Australią:)
Mimo to, należałoby wiedzieć, że Europa to kontynent, i że nie mówi się tam po europejsku(!), a tym bardziej mieć pojęcie o podstawowych górach, pustyniach czy miastach we własnym kraju (komon, nie jest ich dużo!)
Dziś spacerując sobie po mojej ukochanej Chapel Street mijałam kilka grupek, w szczególności nastolatek, ale nie tylko, gaworzących na cały głos, nazwijmy to niezbyt zaawansowanym językiem.
Konweracja przebiegała mniej więcej tak:
- and he was like "I kill you!", and I was like "but what for?" and he was like...
jest to najpopularniejszy sposób komunikacji wśród nastolatków.
I teraz moje pytanie. Po co do jasnej ciasnej uczyć się mowy zależnej, róznych czasów i tych wszystkich złożonych konstrukcji i ambitnego słownictwa, skoro za parę lat w tym kraju do porozumienia będzie potrzebne, dajmy na to 100 słów?:)

czwartek, 5 września 2013

Glupoty i ciekawostki part 6

Ciekawe zjawisko można zaobserwować śmigając rano do szkoły. Podążam na rowerku, w kierunku centrum, na 9 czyli cały czas w szczytowych godzinach.
Uwaga, przypominam, ze mamy tu sciezki rowerowe, prawie przy wszystkich drogach w centrum.
Prosze panstwa, tak. Trasy rowerowe sie z rana korkuja! Stajac na minute na swiatlach gromadzi sie ze mna con 10 innych rowerow! Po ruszeniu z tychze jest jakis dziki peleton po prostu, a ja, smigajaca sobie zwawo, ale nie w tempie wyscigowym, jestem wyprzedzana srednio raz na 2 min! Nie trzeba dodawac, ze ulice sa takze wypelnione samochodami i takowy manewr wiaze sie z chwilowym przejsciem na pas samochodowy, tym niemniej rowerzysci wyscigowcy niczym sie nie przejmuja, laduja sie niejednokrotnie pod kola samochodow, narazajac sie na klakson.

Aktywnosc rowerowa to jedno, inne ciekawe zjawisko to procesje pieszych, ubranych zazwyczaj elegancko, sugerujac destynacje podrozy bedaca biurem. Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie obuwie. Otoz tak, oni wszyscy, eleganccy panowie, a w wiekszosci jednak panie, ubieraja sportowe obuwie! Probowalam sobie wyobrazic cos takiego dzialajacego w warszawie, ale tam nikt by sie nie odwazyl na polgodzinny spacer albo jazde rowerem, tym bardziej w adidasach psujacych perfekcyjny wizerunek... Moze sie myle, ale prawda jest taka ze nie spotkalam sie z takowym zjawiskiem gdzie indziej.
Bo nie wyglada to elegancko, ale jakze wygodnie:) sorry za jakosc zdjecia, ukryta kamera;)

niedziela, 1 września 2013

Wiosna, ach to Ty!

Wiosna przyszla w ten weekend pelna para do Melbourne, bylo pieknie i slonecznie, na tyle ze musialam wygrzebac na nasza wycieczke rowerowa krotkie spodenki z dna szafy:)

Cale Wasze lato bylam zazdrosna o pogode w pl, ale teraz pomyslalam inaczej. Tak, ostatnie trzy miesiace nie nalezaly do najpiekniejszych, temperatura i pogoda nie rozpieszczaly.ale zakladajac, ze byla to zima, trzeba zauwazyc, ze temperatura spadla ponizej zera tylko ze trzy razy, i to w nocy i to na poziomie -1:)
Owszem, padalo, ale nie jakos wyjatkowo wiele, w sumie parasolne uzylam ze dwa razy bo na reszte nie warto bylo otwierac;)
A teraz, po trzymiesiecznej meczarni, nagle i niespodziewanie zaczela sie wiosna a z nia automatycznie temperatury powyzej 20stopni:) 
I teraz. Nie mam powodu do zazdrosci. Po trzech gorszych miesiacach czeka mnie kolejnych dziewiec slonca, podczas gdy trzy polskie miesiace wrzucania słit foci z,popularnego i osobiscie doprowadzajacego mnie do szalu "plażing", "smażing" i ta cala reszta slownictwa ludzi ktorzy sa kul i trendi.
Teraz ja bede miala sloneczko, ludzie znow zaczna sie usmiechac dookola(co zreszta zaczelo sie wraz z pierwszym dniem wiosny;) i...bedziecie zmuszeni ogladac piekne sloneczne zdjecia:)

Dobra dobra, bez obaw, kocham polska jesien, nawet zima jest w porzadku, pod warunkiem ze nie za dlugo;)
I nie bedzie wcale tak duzo zdjec:)