piątek, 17 lipca 2015

Dlaczego wracamy czyli czy w Australii osiedlić się jest łatwo.


Niewiele czasu w tym australionie nam pozostało I im większej liczbie osób mówie o naszym powrocie, tym większe zaskoczenie z ich strony.

Polacy, jak i Australiczycy nie zdają sobie sprawy ile zachodu, cierpliwości i pieniędzy wymaga pobyt w Australii. Zarówno czasowy a tym bardziej stały.

W chwili obecnej jest opcja Work & Travel, pozwalająca na dosyć łatwą wizę na rok z możliwością legalnej pracy. Tylko na rok, czyli bardziej wakacyjnie.

W momencie, kiedy my wyjeżdżaliśmy, możliwości nawet takiej wizy nie było, więc jedyną opcją była wiza studencka. Wiza ta przyznawana jest na okres nauki plus dwa miesiące. Aby ją otrzymać należy wcześniej zapisać się do szkoły, często opłacić kurs z góry.

Dosyć poważnym jej ograniczeniem jest możliwość pracy tylko na pół etatu – 40godzin/2 tygodnie. Dla Ciebie i ewentualnego dependenta na Twojej wizie. Chyba, że mówimy o kursie uniwersyteckim, ale tutaj ceny za rok zaczynają się od $20 000 +  Wtedy Twoj partner ma prawo pracować na pełny etat.

Niestety, tego rodzaju koszty (60tys zł na rok w górę) nie wchodziły w naszym, wypadku w grę, więc wybraliśmy tańsze kursy.

Nie mam co ukrywać, swoją edukację odbyłam w Polszcze i nie odczuwałam potrzeby dalszej, wszystko to robiliśmy tylko dla wizy. Oczywiście, jakąś wiedzę z tego wszystkiego wynjiosłam i na pewno niczego nien żałuję, ale przedłużanie wizy w ten sposób – bez możliwości pracy na pełen etat i uczęszczania do szkoły, do której totalnie nie mam już serca, bez możliwości ubiegania się o pracę na pełen etat? Po prostu ile można.

jedKilka prób przekonywania pracodawców, że mogłabym pracować jako kontraktor lub może mogliby mnie zasponsorować (sponsorship to inny rodzaj wizy polegający na znalezieniu pracodawcy który zapewnia Ci pracę na okres ok2 lat), ale jest to proste tylko w teorii a ci pracodawcy, którzy robią to chętnie powinni być poddani pod lupę, często pracownicy na sponsorshipie są wykorzystywani w większym wymiarze godzin lub niedopłacani.
 
Oczywiście jest też PR czyli Permanent Residency, ale by ubiegać się o ten rodzaj wiz należy spełnić określone wymagania, być Na liście zawodów Australia obecnie potrzebuje I kilka innych.
Wszystko to bardzo skomplikowałam, a chciałam tylko powiedzieć jedno. Gdyby pozostanie tutaj na stałe było prostrze  i nie wymagało wegetowania lub tyle załatwiania, nie zastanawiałabym się dwa razy.

Na chwilę obecną natomiast dajemy sobie szansę w Polsce.

Do zobaczenia za miesiąc!

 

Nowa Zelandia!


Niewiele brakowało a cały wyjazd do Nowej Zelandii by się nie udał.

Czas w Australii się kurczy, wszystko prawie zobaczone, wszytko zrobione, przygodę można powoli zakańczać, jeszcze tylko parę punktów i misja zakończona...

No tak, ale teraz trochę za zimno na zelandię, bez sensu, nie będzie tak zielono, może nie warto, nie zrobi takiego wrażenia... Tak, na pewno jeszcze kiedyś tu przyjedziemy, zelandia będzie świetna na lato. Może coś ciepłego zamiast. Pojedźmy na północ jeszcze raz. Dotrzyjmy na sam koniec północny, zagubmy się w tropikach, ponurkujmy jeszcze raz w rafie koralowej.

No tak. Ale tam już byliśmy. Może w zamian Perth. Tak, zwiedźmy różowe jezioro i część Australii do której nie planowaliśmy już dotrzeć. Super. Znajdźmy jakąś fajną relokację. Tak. Jedziemy.

Ale nie. Nie o to w tym chodziło, my chcieliśmy zobaczyć Zelandię, jej góry, krainę Hobbitów, dzicz, pustki, szalonie zieloną zieleń. A że zimno? Bez przesady, my Polaki jesteśmy, parę stopni na minusie ma nas odstraszyć?

Jedziemy. Jedziemy, i to wszędzie. Zaczynamy od południowej wyspy, wynajmujemy samochód w Queenstown. Straszą nas śniegiem na jezdniach, oferują łańcuchy na koła. Pytamy, czy rzeczywiście mogą się przydać, okazuje się, że jeśli po opadach śniegu gdzieś jest ustawiony znak nakazu łańcuchów a my takowych nie posiadamy, grożą wysokie mandaty. Decydujemy się na upgrade łańcuchowy. Idziemy do samochodu, sprawdzamy wszystko przed podpisaniem umowy – drzwi przymarzły. Dziewczyna zapewnia, że to pierwszy taki mroźny poranek i że nie powinno być tak źle, woła kolegę. Z przerażeniem patrzymy jak ten wylewa czajnik gorącej wody w celuy rozmrożenia. Pytam, czy to przypadkiem nie pogorszy sytuacji, on na to, że silnik zaraz rozgrzeje samochód i „no worries”. Prosimy o skrobaczkę, która nie jest na standardzie, ciekawe jak mielibyśmy sobie radzić z porannym skrobaniem bez niej. Nieźle się to wszystko zapowiada.

Nie taki diabeł straszny, jedziemy. Momenty śnieżne, momenty mroźne, w nocy przymrozki, 3 lata bez zimy totalnie odzwyczaiły nas od mrozów i -10 okazuje się ledwo co do przetrwania. Ale widoki po drodze wynagradzają wszystko, wynagradzają z nawiązką. A im dalej na północ tym cieplej. Przepływając promem na północną wyspę żegnamy się z ostatnimi chłodnymi momentami a docierając do Hobbitonu jedyne co widzimy to przepiękną, wszechogarniającą zieleń.

Tak multidoznaniowej wycieczki w żadnej mierze się nie spodziewaliśmy. Przez długi czas po powrocie zastanawiałam się jak mogliśmy myśleć o rezygnacji z nz, o zastąpieniu jej czymkolwiek innym. Piękna. Niezastąpiona.
Dla wszystkich tech, którzy jeszcze nie widzieli - ponieważ Na całej Tracie tylko Na krótkie, nieliczne chwile mieliśmy Internet, nadmiar wolnego czasu po zmroku spożytkowałam w take onto sposób:

niedziela, 7 czerwca 2015

dawno temu...


Trochę minęło od ostatniego wpisu. Totalnie wyszło mi z nawyku pisanie. Czuję jak generalnie staję się mniej piśmienna, nie mam w zasadzie okazji nigdzie niczego pisać I jak tak dalej pójdzie, za parę lat będę miała problem żeby sklecić parę zdań J

Aby uniknąć tej perspektywy zmuszam samą siebie, aby mimo złego samopoczucia, w dzień wolny zameldować co się u mnie dzieje.

O czym powinnam a nigdy nien wspomniałam, jest wizyta mojej drogiej Familii. Miło ich było gościć i miło było widzieć, że im też ta wizyta bardzo się podobała. Zobaczyli tyle Australii ile się dało w tak krótkim czasie, zobaczyli z bliska kangury, emu, wombaty (!), koale, czy, przez niewielu utożsamianych z Australią, pingwiny.

Myślę, że wycieczka zdecydowanie należy do udanych i, mimo że trochę czasu już minęło, Kochani, chciałam bardzo podziękować za przyjazd.

 






piątek, 26 grudnia 2014

Tak to było, czyli krótkie podsumowanie roku

Jako że fejsbuk chce, żebym w sposób bardzo prymitywny podsumowała swój rok, spróbowałam zrobić to samo, także prymitywnie, ale bardziej spersonalizowanie...czyli... prymitywnie po mojemu:)

Luty:


Wycieczka do Alice Springs, czyli krainy suchości, to, co sobie zawsze wyobrażałam myśląc o Australii. Zakochana totalnie, chciałam się tam nawet przeprowadzać. No i jeszcze większa miłość do napędu na cztery kółka!:)

 

 

Marzec:


Ślub Moni – czyli jak przegapić ślub siostry. Monia, jeszcze raz Cię za to przepraszam, ale wiem też, że mimo iż mnie tam nie było, a może dzięki temu bawiłaś się przednio, a z Tobą wszyscy goście:)

Kasia w AU!! Czyli nawiększy sukces tego roku :P Oderwanie Katarzyny od całego zgiełku i ściągnięcie jej do góry nogami, i spędzenie kilku chociaż pięknych dni z ukochaną przyjaciółką – bezcenne. Ale! To nie koniecJ jej miłość do leniwych koali pozwoli mi zmanipulować ją i przekonać do kolejnego przyjazduJ


 

Kwiecień:


Dreamworks Exhibition w ACMI, czyli znakomity przykład jak przygotować piękną multimedialną wystawę;]

 Maj:


Wicked, bo każdy musical muszę obowiązkowo zobaczyć ;]

Czerwiec:


Intensywnie. Najintensywniej w tym roku powiedziałabym.

Darwin i  pływanie pomiędzy krokodylami

Bali i nowi przyjaciele, wspinaczka o świcie na mount Badur i wieeeele zapierających dech w piersiach widoków i wspomnień.

Pierwsze serfowanie, pierwsze nurkowanie i szaleństwa wodne niesamowite
 

Singapur i zderzenie z upałem i wilgotnością niewyobrażalną.

Nasza rocznica także przypada w tym miesiącu, co było świetną okazją do wybrania się na kolejny musical – tym razem Nędznicy.

Październik:


Ten rok obfitował w odwiedziny, tym razem zawitali do nas Radkowi Rodzice. I tu znów parę wycieczek i wspomnień.

Grudzień:


Pierwszy w mojej karierze wyjazd służbowy do uroczego miejsca Countryplace, gdzie widok z tarasu zachwycał nawet, jeśli mnie miało się tak naprawdę czasu go podziwiaćJ

Mount Kościuszko, czyli święta inaczej. Korzystając z okazji, że rodziny brak, jest szansa święta spędzać nietypowo, jak na przykład zdobywając szczytyJ



Ten rok to kolejny australijski sen. Chciałabym się nigdy nie obudzić. Nie mam na myśli tutaj, że wszystko jest piękne i kolorowe, ale nigdzie indziej nie zostało mi dostarczone tyle szczęścia i radości. Na tyle, by nie tylko zrównoważyć, ale i zwyciężyć problemy. Dziękuję roku 2014. Cieszę się że byłeś ze mną. Dziękuję.