poniedziałek, 28 lipca 2014

Zimowo

Zima w Australii nie wszędzie jest taka sama.


Zima w Melbourne nie zawsze jest taka sama.
Kiedy przyjechaliśmy tu ponad rok temu, był środek lata i byliśmy tym bardziej zszokowani, przyjeżdżając z ochładzającej się na zimę Polski. Może jeszcze w tym zimowym klimacie pierwsza zima wydawała się tak przyjemna, wcale nie chłodna. Może, będąc przyzwyczajeni do -20, nie wyobrażaliśmy się nazywać 5-10 stopniowych dni zimnem.

Być może jednak poprzednia zima była ładniejsza. Nie przypominam sobie, żeby padało cały czas, czy żeby było wyjątkowo zimno. Tym niemniej, pamiętam poranki, kiedy wstawałam o świcie do moich staruszków i z samego rana mogłam zobaczyć zaszronione liście czy trawę. Zimna jednak nie pamiętam.

Tegoroczny chłód stał się dużo bardziej dotkliwy. Mam wrażenie, że dużo częściej pada, wiatr w czasie deszczu jest silny, co czyni chłód bardziej przeszywający.

Lipiec nie należał do najpiękniejszych. Z chęcią spędziłabym go w całości w Darwin lub Cairns, gdzie teraz jest pora sucha i każdego dnia jest piękny, bezdeszczowy dzień z temperaturą ok 30st.

Co jest najpiękniejsze jednak w tutejszej pogodzie, że zdarzają się dni takie, jak dziś, w lipcu czy sierpniu (odpowiedniki stycznia czy lutego - środek zimy), kiedy spokojnie można spacerować w okularach słonecznych, czy pójść na plażę (może nie opalać się, ale wygrzać na kocyku z piwkiem;) Po tych nieprzyjemnych, chłodnych dniach, po prostu uwielbiam mieć tego typu przerwę:)

Czy wolałabym mieszkać w Brisbane, Cairns, Perth, Darwin, gdzie pogoda jest dużo lepsza?

Jasne, tylko co ja bym tam robiła?:)


No a co z Sydney?
Uuu, nie zadaje się tego typu bytań. To tak jakby spytać pana z Krakowa, czy chce się przeprowadzić do Warszawy:)

Tak aby nie być gołosłownym, poniżej kilka zimowych zdjęć Melbourne.


sobota, 5 lipca 2014

Singapur


 


Singapur to nasz ostatni przystanek. Tylko jeden dzień, aż do wieczora myśleliśmy, że to aż za dużo. Duszno(co ciekawe, temperatura idewntyczna z Darwin czy Bali, widocznie wilgotność, bądź inne czynniki), ludzie nieprzyjaźni, brrr.
Technologicznie natomiast - duużo lepiej rozwinięty niż Australia. Komunikacja - całość klimatyzowana, zautomatyzowana, okamerowana. Podwójne drzwi (pociągu oraz zabudowanie na stacji), jak doszliśmy, z dwóch powodów. Bezpieczeństwo, to oczywiste, ale też klimatyzacja. Dzięki temu na wszystkich stacjach jest miło i przyjemnie, podczas gdy na zewnątrz niesamowite duchoty i gorąco. Maszynista nie istnieje, wszystkie pociągi sterowane są automatycznie, zatrzymując się w idealnie wymierzonym punkcie (gdzie znajdują się przygotowane drzwi, inaczej nie byłoby możliwości opuszczenia bądź wejścia). Intuicyjne mapki wraz z interaktywnym przewodnikiem po kolejnych stacjach. Co dusza zapragnie.

Ale ludzie... Ludzie się tu nie uśmiechają. Teoretycznie urzędowym językiem jest angielski, ale dogadać się. z nimi to wyższa szkoła jazdy. No i ceny. Ale nie ma się co dziwić - jest to niesamowicie bogaty kraj. Aczkolwiek! Dzięki temu wiele rzeczy/atrakcji udostępnianych jest dla mieszkańców za darmo, lub po niziutkiej cenie (co stanowi duży kontrast z Indonezją, gdzie próbują wydusić z turysty każdy grosz;)
Czasem widać też, że nie mają co robić z pieniędzmi:) Przepięęęękne ogrody, w których czujesz się jak w jakiejś Krainie Czarów i totalnie odjechana architektura mówi sama za siebie.





No i uroczy Merlion, czyli Singapurska wersja syrenki;)

 

piątek, 4 lipca 2014

Bali

Indonezja to totalnie inny świat. Inny krajobraz, inny ubiór, totalnie inny język i zwyczaje.
Niestety, w szczególności na Bali, ludzie są też niesamowicie łasi na pieniądze.
Tylko w momencie wyjścia na salę przylotów, rzuciło się na nas miliony "taksówkarzy", chcących nam zaoferować transport do hotelu. To samo powtarzało się na każdym kroku. Chodząc po plaży:masaże, włosy, paznokcie, cokolwiek tylko się da "good price". Z drugiej strony, jeśli chcesz w rzeczywistości coś kupić, podadzą Ci szalone ceny, co najmniej jak australijskie - wyraźnie przyzwyczxajeni są, że australijczycy są w stanie zapłacić te pieniądze.
Ale z trzeciej strony jest tam tak pięknie, pełno cudownych świątyń i orientalnych klimatów, plaż i wodospadów, magicznych pól ryżowych, to wszystko powoduje, że nie chcesz tu zostać chcesz zagłębić się w ten świat, poznać go od wewnątrz, bawić się z małpkami, zdobywać wulkany, surfować, lub po prostu zaszyć się gdzieś w nicości, relaksować, nie myśleć o niczym.
Ta wyspa pozwala Ci na wszystko.
Cieszę się, że dane nam było odwiedzić tę dziewiczą krainę. Boję się, że jej magia zaniknie wraz z wzrastającą liczbą turystów...
Mój nurkujący  "pierwszy raz" był totalnie odjechany:)

Bali wręcz zapiło nas swoimi atrakcjami, ale to akurat była jedna z rzeczy, które planowaliśmy. Surfing sprawia ooogrom przyjemności, nawet, jeśli nie szalejesz tak jak pan na obrazku, który serfuje od 6 roku życia:)



Jedna z wielu przepięknych świątyń i nowa przyjażń;]

Radka zatkało na widok tego uroczego, ukrytego wodospadu:)

Chyba najlepsze co nam się przydarzyło, czyli wspinaczka na aktywny wulkan, Mt. Batur, o wschodzie słońca. Widoki zwalają z nóg.

Na tym samym wulkanie zaprzyjaźniłam się z uroczą małpką:)

A tu nowy przyjaciel Radosława, zapoznany w Monkey Forest:)

Na zakończenie przygody zdjęcie z obsługą naszego hotelu, co ciekawe kolega między nami to Koko - stałam się ulubioną klientką, gdy przedstawiłam się;] Jednego felernego wieczoru przyszedł nawet sprzątać balkon, na którym potłukłam piwo....;)
Czy trzeba więcej słów? :)

wtorek, 1 lipca 2014

Darwin

Wakacje w srodku zimy to to, co tygryski lubią najbardziej.
u nas teraz ziąb i chłód, nad ranem spada do 6, najchętniej bym przymarzła do kołdry. I nie, nie żartuję. Od kiedy tu jestem stałam się dużo mniej odporna na chłód, za to nie mam problemów z ciepłem. Z trudem, ale nie bez przyjemności przetrwałam temperatury takie jak 40-43.


Ale poniżej 10 to teraz dla mnie jakiś koszmar.
wyjazd w "ciepłe kraje" o tej porze roku jest jak gwiazdka z nieba:)



Za każdym razem, przy każdej wycieczce zastanawiamy się, co my będziemy robić w tym miejscu tak długo. Cairns - okazało się milion dni za mało, żeby zobaczyć choć zaczątek pięknych lasów deszczowych i cudownych dzikich plaż. Nicość Alice Springs mogłaby być dla mnie drugą rzeczywistością, totalnie się w niej zakochałam.

Darwin, jak się  okazało, to dokładnie ta sama historia. Piękność, dzikość, wieeeelkie otwarte przestrzenie. Mimo, że tym razem bez terenowego samochodu, zdążyliśmy zakochać się i w tej części NT.

Krokodyle stały się moimi przyjaciółmi;]

Jakby ktoś się nie domyślił, to na zdjęciu poniżej przyjmuję pozę krokodyla po lewej:)
A to nowo poznany przyjaciel we własnej osobie. Na zdjęciu George, najstarszy (ok 100-letni) szef mafii.
Ach, Kakadu uwodzi krajobrazami. Jak zwykle, zdjęcia nie oddają tego, co widzi i czuje się będąc tamże.