wtorek, 16 lipca 2013

Cairns, kraina lagodnosci:


A
Cudowna wyprawa na polnoc au trwa.
Za nami najbardziej urokliwa czesc podrozy, czyli Cairns i okolice. Port Douglas to taki resort dla thtejszych burżujów, innymi slowy piekna wioska z cudownymi plazami, pysznym jedzeniem i masa sklepow z cenami podniesionymi o jakies 30%;)
Ale zachody maja piekne:)
Zreszta wzdluz calego wybrzeza jest milion plazy, jedna piekniejsza od drugiej. Niestety nie mozna sie kapac, bo jelly fish, crocodile i te sprawy...;)

No. Oczywiscie, mowiac o polnocy australii, slowa, ktore narzucaja sie same to lasy tropikalne i rafa koralowa.
Tak. To tez juz niestety za nami.
Nic nie odda tego, co sie tam widzi, po prostu mowe odejmuje. Oczywiscie, nie mozna zapominac o tym, ze wszystko tu chce Cie zabic, lacznie z roslinami, wiec trzeba uwazac zeby niczego nie dotykac, a na wielkiej przestrzeni oceanu wyznaczony jest tyci obszar, w ktorym mozna poplywac.
Tam wiec uczynilismy nasze pierwsze kroki w nurkowaniu.

Dzisiejsza podroz to mega kontrast krajobrazu. Od tropikalnego przepychu zieleni po, dobrze juz nam znany, typowy australijski busz. Smutno opuszczac tropiki... Zastanawiajac sie, o co chodzi i dlaczego nikt nie lubi Queensland, doszlam do wniosku, ze oni sa po prostu zazdrosni, ze u nich nie jest tak pieknie. Bo tak jak uwielbiam Melbourne, tak teraz bedzie mi sie wydawac szare i nudne...

A dzis spotkalismy tez duzo zwierzakow:)
Smieszne czarne bociany(oni tu maja cos z tym czarnym, labedzie tez takie:), kuupa ptakow dziwakow dookola, no i kangury...naliczylam 16 martwych przy drodze:( a Radek nawet gdzies dwa wcinajace gdzies trawe dostrzegl...
Niestety nie udalo nam sie odnalezc Cassowary, choc pelno znakow ostrzegawczych bylo:)
A takie widoki widzi sie na postojach.
I jak tu potem wrocic do miasta...?:(

Sciskam wszystkich cieplutko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz