niedziela, 7 lipca 2013

Geografia lezy i kwiczy...

Dzis w pracy prawie umarlam.
Przerwa, ktos cos zagadal jak u mnie, wiec sie pochwalilam ze planujemy wycieczke.

Nadmienie tylko ze dwie glowne bohaterki tego posta to: rodowita Australijka, powiedzmy Ania, druga pochodzaca z Filipin, ale w au od wczesnego dziecinstwa, bo mowiaca czyms w rodzaju australijskiego akcentu. Nazwijmy ja Kasia.

Kasia pyta wiec z ciekawoscia:
- o, a gdzie?
- do Cairns?
- (teraz uwaga) gdzie?
- no do Cairns ( zaczelam sie zastanawiac, czy z moja wymowa cos nie tak)
- gdzie to?
- zartujesz?
- nie, no gdzie?
ktos jej wyjasnil bo mi slow zbraklo...
Potem pogadalismy jeszcze chwile, w miedzyczasie dowiadujac sie ze mieszkajac tu tak dlugo, nie odwiedzila ona ZADNEGO miasta, procz Sydney. ok, pomyslalam, nigdy, nawet palcem po mapie? to tak jakbym nie wiedziala gdzie Gdansk jest. juz balam sie kontynuowac o klimacie tropikalnym, lasach deszczowych, Port Douglas, uznawanym za trzecie najpiekniejsze miasto w Australii i masie pieknych miejsc w Queensland... wiec ja wrocilam do pracy, dziewczyny zostaly na przerwie.

Po jakims czasie wrocilam, ogarnac cos w Staff roomie i uslyszalam fragment konwersacji, ktory odjal mi mowe na dluzszy czas. Nie przytocze dialogow, bo wszystko bylo chaotyczne i po angielsku, ciezko oddac sytuacje, w kazdym razie...
Dziewczyny przeprowadzaly wywiad z dziewczyna z Indii, i czegos nie mogly zrozumiec, chyba jak to jest ze jest jednoczesnie z Indii i z Azji.
I tu wkroczyla Kasia z wyjasnieniem, ze ona jej powie. (I tu ton glosu przybral wielka tajemnice) bo...australia jest jedynym kontynentem, ktory jest zarazem krajem. 
Zaskoczenie Ani bylo wielkie.
Kasia kontynuuje. Bo jest sieden kontynentow, i na pozostalych jest duzo krajow....

Tu zakoncze.
Chcialam tylko powiedziec, ze chyba wiem, czemu taki nacisk tu teraz jest kladzionyna reforme edukacji.
I przestaje mnie dziwic wywod mojego nauczyciela, mowiacego "Australijcycy, Kanadyjczycy, Europejczycy..."
Jasne, przyznaje, nie jestem swietna w geografii, nie wymienie wszystkich krajow azjatyckich czy sasiadow Czadu, ale, wydaje mi sie, moj poziom edukacji nie byl nigdy AŻ tak niski, nawet gdy jeszcze nie zaczelam marzyc o mojej Australii. No weźcie.

Tak. I tak sobie pomyslalam, ze jesli, kiedys, przez pomylke, przyjdzie mi miec dzieci, to z pewnoscia nie chce ich poslac do tych pieknych zabytkowych budynkow szkolnych. Chce, zeby wiedzialy gdzie Melbourne a gdzie Cairns i ze Europa to nie nazwa kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz