niedziela, 17 listopada 2013

Australia po polsku

Wczoraj odbył się polski festiwal w samym sercu Melbourne, Polish Festival@Federation Square.
Cala impreza była urocza i aż milo było patrzeć jak cala Polonia zachwycona jest tańcami ludowymi, mnie zresztą powaliła świadomość, ze tyle grup istnieje w ogóle w całej Australii!:)
Masa stoisk z polskim jedzonkiem (głównie kiełbasa, placki ziemniaczane i pierogi), ciastami (szaleństwo wywoływał sernik, którego w naszej pysznej wersji nie da się normalnie kupić w sklepie - z jakiegoś powodu wszędzie jest na zimno), no i oczywiście piwko.
Impreza trwała cały dzień i aż do 4.30 byłam przyjemnie zaskoczona. Prezenterzy byli Australijczykami z polskimi korzeniami, dzięki czemu mówili z australijskim akcentem, ale byli w stanie wymówić polskie nazwy;)
Smutno mi się zrobiło dopiero, kiedy "gwiazda wieczoru" - zespól RELAX, którego już nazwa wskazuje na typ "muzyki" uprawianej. Niestety, były to weselne hity, rodem z wesela z moich koszmarów. Można było usłyszeć wszystkie hity, od "jesteś szalona" poprzez "żono moja". Nie muszę chyba wspominać, ze intonacja panów wymagałaby sporego udziału Melodyne...

Potem było tylko gorzej. Wybraliśmy się na after party do pobliskiego pubu. Ciekawa rzecz, ze mimo, iż czuło się wyraźnie, ze jest to polska impreza, ciężko jednak było usłyszeć kogoś mówiącego w naszym języku. I to mnie generalnie wbrew pozorom pociesza, znaczy to, ze mamy anglojęzycznych przyjaciół. Potem okazało się po prostu, ze większość z tych mówiących po angielsku to teoretycznie Polacy, którzy, co mnie jednak trochę zasmuciło, nie zostali nauczeni swojego języka.
Ale rzecz, która mnie naprawdę przeraziła, to poziom zabawy. Dokładnie, jak napisałam wcześniej, łatwo było poznać, ze bawią się Polacy. Bo któż inny potrafi się tak ubzdryngolić, ze ledwo co chodzi? Kto próbuje w stanie po spożyciu przewroty wykonywać (nie przewracać się, ale przewroty akrobatyczne;), kto uprawia lap dance ze swoim kolega na oczach wszystkich, kto drze się na cały głos z niekoniecznie chlubnymi tekstami..

My. Niestety my.

I to jest ten moment, w którym zastanawiam się, dlaczego ja w ogóle chce wracać do tego kraju? Tu takie rzeczy widzi się raz na rok a i tez nie trzeba w nich uczestniczyć. W pl wandali widzi się na każdym kroku. A po zajściach 11 listopada już w ogóle brakuje mi slow.
Dlaczego my tacy jesteśmy? Po co? Co nam wstrzyknięto w geny?

Co ciekawe, zauważyć było można, ze Polacy urodzeni tutaj, potrafią się zachowywać z większą kultura. Czyli to może jednak nie kwestia genów.
Może w takim razie brak słońca. Tak, to na pewno to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz